Maniak inaczej #24: Powstrzymać klątwę, czyli "Once Upon a Time" S04E09

MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU


Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj, by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy.
Pierwsza połowa czwartego sezonu „Once Upon a Time” wchodzi już na ostatni etap. Twórcy doprowadzili inspirowaną „Krainą lodu” historię do takiego momentu, że pora już zacząć zamykać wszystkie wątki i pozwolić bohaterom wyciągnąć z opowieści wnioski. Co więc takiego spotkało postaci w dziewiątym odcinku?

MANIAK ANALIZUJE


Na początek, tradycyjnie, tytuł. Tę odsłonę zatytułowano „Fall”, czyli „Upadek”, ale też „Spadanie”. Można więc odczytać to dosłownie (i to w kilku kontekstach), ale też metaforycznie (jako np. upadek moralny), co z kolei da się odnieść do kilku kluczowych postaci, w tym Titeliturego, Haka czy nawet Elsy.

Kolejna umowa?

Zaczynamy od ładnego ujęcia na niebo, na którym obserwujemy nadchodzącą klątwę. Wygląda dość dobrze, choć może mało oryginalnie — to kolejna fioletowa chmura, tyle że tym razem z błyszczącymi odłamkami lustra. Chwilę później perspektywa się zmienia i teraz obserwujemy z góry Ingrid (uwielbiam takie zagrania).
Do Królowej Śniegu zbliża się Titelitury. Chce jej zaproponować pewien układ: w zamian za oszczędzenie Belli i Henry’ego oraz pozwolenia na ich wyjazd, gwarantuje Ingrid, że nie będzie jej więcej nękał (dzięki temu, że jest Mrocznym, klątwa na niego nie zadziała, więc w przeciwnym wypadku pozostałby w Storybrooke wraz z Ingrid i jej siostrami). Ingrid się zgadza. A przy okazji dowiadujemy się, kiedy klątwa uderzy — będzie to o zachodzie słońca (co jest rozwiązaniem może i sztampowym, ale logicznym — ciemność w sercach mieszkańców obudzi się wtedy, gdy miasto spowije mrok).
Titelitury oczywiście działa w sposób bardzo przemyślany. Dba o to by w tym, co wcześniej ustalił z Ingrid nie znalazła się żadna luka i by tym samym mógł do końca zrealizować swoje plany, nie ryzykując utraty bliskich (ciekawe, że oprócz Belli myśli także o wnuku).
Warto zwrócić uwagę na to jak dobrze jest budowane napięcie w tej małej, początkowej scenie. Są dość ciekawe ujęcia zza pleców bohaterów, powolne najazdy kamerą i niepokojąca muzyka. Wszystko bardzo skuteczne.

Bohaterowie w komplecie.

Nadchodzącą klątwę obserwują także główni bohaterowie (Emma, Elsa, Regina, Śnieżka, Książę Hak i Gburek) zgromadzeni w wieży zegarowej. Konstrukcja sceny jest podobna: najpierw ujęcie przez lornetkę (i chwalenie się efektami specjalnymi), a potem zmiana perspektywy i oglądamy bohaterów, którzy rozmyślają nad tym, jak tu się uratować.
Książę wpada na pomysł schronienia się w podziemiach, jednak Regina od razu uzmysławia mu, że to nic nie pomoże. Ocenia też, kiedy zaklęcie Ingrid zacznie działać (to tak w razie, gdyby widz nie usłyszał za pierwszym razem). Najbardziej rozsądne rozwiązanie proponuje Emma — trzeba uciec z miasta. Tyle, że wciąż otacza je lodowa bariera…

Książę ma szansę się wykazać.

I w ten sposób bohaterowie przyjeżdżają pod lodową barierę w nadziei, że uda się ją jakoś pokonać. Magia Elsy, jak wiemy, nie zadziałała, więc może chociaż dałoby się przejść na drugą stronę? Do akcji oczywiście wkracza uzbrojony w czekan i linę Książę, ale gdy tylko uderza w ścianę lodu, natychmiast obrywa, a obok wyrasta kolejny, lodowy stalagmit. Pojawia się jednak także pęknięcie, z którego Elsie udaje się wyciągnąć naszyjnik Anny — co jest dość kluczowe dla dalszych scen.
Ponieważ starcie z lodową barierą nie należało do udanych, grupa, której nawiasem mówiąc nie zostało zbyt wiele czasu, postanawia się rozdzielić i sprawdzić inne możliwości obrony przed klątwą. Książę i Śnieżka ruszają ostrzec mieszkańców, Hak — zobaczyć, czy można by było uciec drogą morską, Regina — uprzedzić Robina Hooda i jego obóz, a Emma i Elsa — poradzić się Golda (oj, zły wybór).
Regina proponuje też zabrać Henry’ego, choć Emma i Elsa twierdzą, że chłopiec bezpieczniejszy będzie z nimi (są w końcu niepodatne na klątwę). Regina jest jednak nieugięta, a i sam Henry postanawia zostać z nią. No to wszystko ustalone.

Wrak i butelka.

Czas na kartę tytułową. Tym razem pojawia się na niej coś niespodziewanego, co odwołuje się do pierwszego odcinka tego sezonu — wrak statku rodziców Anny i Elsy oraz wiadomość w butelce, którą Gerda wrzuciła do morza. Przypomnienie, a jednocześnie sugestia, że do tego elementu historii powrócimy.

Bella jak zwykle z nosem w książkach.

Emma i Elsa docierają do sklepu Golda, w którym spotykają Bellę. Naczelny mól książkowy Storybrooke oczywiście nie spoczywał na laurach i znalazł informacje o tym, co zrobić, by zniwelować działanie Zaklęcia Roztrzaskanego Wzroku. Okazuje się, że jeśli kogoś wcześniej klątwa już dotknęła, to można utworzyć kontrzaklęcie z włosów takiej osoby.
Słysząc takie rewelacje, Elsa natychmiast wpada na pomysł, że skoro to Anna miała ją uwięzić w urnie, to mogła to zrobić tylko i wyłącznie pod wpływem uroku (wiemy z poprzednich odcinków, że to założenie prawidłowe, ale Elsa zawstydza tu swoją dedukcją nawet Sherlocka Holmesa). Elsa ma zatem kolejny powód na to by odszukać siostrę, a skoro odzyskała jej naszyjnik, może wreszcie użyć zaklęcia lokalizującego.
Bella przejmuje naszyjnik od Elsy i ogląda go przez szkło powiększające (a my wraz z nią). Okazuje się, że na wisiorku znajdują się drobiny zwierciadła — ostateczny dowód na to (naprawdę?), że rzeczywiście Anna znajdowała się pod wpływem klątwy. W tej sytuacji Bella postanawia powiadomić wróżki (nareszcie scenarzyści sobie o nich przypomnieli), a Emma i Elsa ruszają odnaleźć Annę — mimo to że przecież od jej zaginięcia minęło aż trzydzieści lat.

Poszlaka nr 1 odnaleziona.

I wreszcie przenosimy się do Arendelle (najwyższy czas!). W bliżej nieokreślonym (na razie) momencie, lód, którym spowiła krainę i bohaterów Ingrid zaczyna topnieć i w ten sposób Anna i Kristoff zostają uwolnieni. Swoją drogą, to ciekawe, że nie zginęli i lód nie dotknął ich serc, tylko zwyczajnie na jakiś czas unieruchomił — może Królowa Śniegu po prostu nie chciała ich zabić tylko zneutralizować, więc rzuciła innego rodzaju zaklęcie niż na Marian?
Tak czy siak, Anna po przebudzeniu natychmiast wpada w panikę. I tak w tej panice trwa, do momentu aż znajduje źdźbło złotej słomy. Natychmiast włącza się niesamowity zmysł dedukcji (to chyba rodzinne) i dziewczyna wyciąga wniosek (ku zdumieniu nie tylko widzów, ale też Kristoffa), że to Titelitury ma Elsę. Postanawia od razu ruszyć na ratunek do Przystani Mgieł (alias Zaczarowanego Lasu).
Oczywiście to wszystko byłoby zbyt łatwe, więc wtem do komnaty wdziera się Hans ze swoimi dwunastoma (przynajmniej w teorii) braćmi — widać on też był tylko unieszkodliwiony lodem (oj, Ingrid, jego to bym jednak zamroził na śmierć). Oskarża Annę o zdradę i tytułuje się królem Arendelle (i na nic wyrzuty dziewczyny, że przecież razem z nim śpiewała — ale przynajmniej jest puszczenie oka w stronę fanów musicalowych numerów z „Krainy lodu”). Kristoff oświadcza, że się poddaje, ale jest to oczywiście tylko podstęp. Korzystając z chwili nieuwagi intruzów, w momencie ich powalają, dobierają się do mieczy, a potem uciekają. A my oglądamy świetną, doskonale zrealizowaną, dynamiczną scenę.

Prawdziwy pirat ma zawsze fajową lunetę.

Wracamy do Storybrooke, gdzie Hak obserwuje przez lunetę miejską zatokę. Widzimy wraz z nim, jak z wody wyrasta lodowa bariera — Ingrid pomyślała o wszystkim i uniemożliwiła bohaterom każde wyjście awaryjne. Punkt dla niej.
Wtem kamerzysta ujawnia drugą osobę, znajdującą się w porcie, (ponownie: uwielbiam takie zagrywki) — Titeliturego. Ma on nowy plan napełnienia tiary — potrzebne są mu do tego wróżki, które znajdują się teraz w barze „U Babci” i pracują nad kontrzaklęciem. Jeśli Mrocznemu uda się złapać je wszystkie, to zyska odpowiednią moc, by uwolnić się spod działania sztyletu. Zadanie powierza oczywiście Hakowi, a pirat nie może odmówić — w końcu Titelitury znajduje się w posiadaniu jego serca. Istnieje jednak mała komplikacja: trzeba najpierw odwrócić uwagę Belli, która z mola książkowego awansowała na główną koordynatorkę do spraw tworzenia kontrzaklęć.
Hak jest wściekły na Titeliturego, że zostawia całe Storybrooke na pastwę losu — łącznie z wnukiem. Mroczny wyprowadza go jednak z błędu — zamierza opuścić miasteczko wraz z Bellą i Henrym. Na resztę nie ma czasu. Poza tym, gdyby miał wybierać między sobą a innymi, to zawsze wybrałby siebie.
Wychodzi coraz mocniej na jaw, jak bardzo Titelitury uzależniony jest od władzy — jest w jej imię gotów poświęcić absolutnie wszystko, poza najbliższymi (a więc jakiś cień człowieczeństwa w nim pozostaje).

Odrobinka dramaturgii.

Regina i Henry docierają do obozu Robina Hooda. Bardzo podoba mi się początek tej sceny — najpierw spoglądamy na mężczyznę z perspektywy przybyłych bohaterów, a następnie spoglądamy na smutną Królową — reżyser w ten sposób dość dobrze oddaje atmosferę.
Regina ostrzega ukochanego o niebezpieczeństwie i radzi się porozdzielać. Robin prosi o zorganizowanie wszystkiego Willa, który najwyraźniej został ponownie zaproszony do drużyny (szkoda tylko, że i tak scenarzyści go zaniedbują, no ale ponoć w drugiej połowie sezonu ma być bohatera więcej). Regina, aby zapewnić sobie chwilę sam na sam z Robinem, mówi Henry’emu, by także pomógł (sztampowe pozbywanie się trzeciego zawsze działa wspaniale).
To teraz chwila na troszkę ckliwości i wyznania. Regina wpatruje się więc w oczy ukochanego i mówi, że pragnie zapamiętać, jak patrzy na nią z miłością. Czuje, że tylko Robin i Henry w nią wierzą (co przecież prawdą nie jest, bo zarówno Emma, jak i Śnieżka udowodniły, że także wspierają Reginę). Robin stara się pocieszyć Królową i kradnie jej obowiązkowego całusa (co tam Marian).

Zaklęcie lokalizujące w ruch!

Po dość ładnym rozwiązaniu montażowym (ktoś przechodzi przez ekran i zmienia się scena) powracamy do Emmy i Elsy. Bohaterki wychodzą ze sklepu Golda i przy pomocy zwilżonego zaklęciem lokalizującym naszyjnika Anny ruszają na poszukiwania (warto zauważyć, jak ładnie reżyser się na tym naszyjniku skupia i jak skrupulatnie operator ten zamysł realizuje).
Naszyjnik kieruje bohaterki w stronę biblioteki, ku zdziwieniu Elsy. Emma tłumaczy, że pod budynkiem znajduje się sporo podziemnych tuneli, a kiedyś, przez 28 lat, urzędował tam smok. No to pora ruszyć Annie na ratunek.

Anna wpada na kolejny plan.

Reżyser znów stosuje to samo przejście i trafiamy do Arendelle. Anna i Kristoff oddalają się dostatecznie od pałacu i trafiają do lasu. Kristoff natychmiast przystępuję do rozmowy z ukochaną i próbuje wybić jej z głowy pomysł starcia z niebezpiecznym czarownikiem. Anna ma jednak pomysł. Przeglądając pamiętnik matki, natknęła się na wzmiankę o Gwieździe Życzeń. Chce takiej użyć, by odzyskać urnę z siostrą — bez ryzyka konfrontacji z Titeliturym. Oczywiście jest pewien haczyk: w posiadaniu Gwiazdy najprawdopodobniej znajduje się pirat zwany Czarnobrodym (pamiętacie go jeszcze z trzeciego sezonu?). Kristoff patrzy na Annę z niedowierzaniem (czarownik albo pirat — niezły wybór), ale dziewczyna ma plan — przecież piratów można przekupić (żeby to tylko było takie proste).

Nie ma to jak zwiedzanie tuneli.

Storybrooke. Elsa i Emma przeszukują tunele pod biblioteką. W końcu naszyjnik doprowadza je do miejsca, gdzie najprawdopodobniej znajduje się Anna, jednak odgrodzone jest ono kamienną ścianą. Elsa zamierza ją zniszczyć, ale zostaje powstrzymana przez Emmę. Bohaterka nie chce powtórki z rozrywki — jeden fałszywy ruch i mogłyby przecież utknąć w jaskini, tak jak utknęły w lodowej barierze w drugim odcinku czwartego sezonu. Postanawiają znaleźć inny sposób.

Przybito do portu.

W magicznym świecie Kristoff i Anna docierają do portu, gdzie odnajdują Czarnobrodego. Pirat zaprasza parę na pokład (i już zaczyna być dość niepokojąco). Bohaterowie opowiadają mu o celu spotkania i proszą o Gwiazdę Życzeń. Czarnobrody zgadza się ją oddać w zamian za równowartość swej wagi w złocie. Zupełnie nic nie podejrzewający Kristoff i Anna przystają na warunki. I wtedy na horyzoncie pojawia się Hans, raz jeszcze krzyżując bohaterom plany. Ten to ma tupet…

Gburek może pomóc.

Storybrooke. Gburek zgadza się pomóc bohaterom przebić przez ścianę. Ostrzega jednak, że zajmie to kilka godzin. Regina od razu zaznacza, że nie ma tyle czasu i proponuje rozwiązać problem siłowo. Tymczasem Książę, który właśnie skończył rozmowę telefoniczną z Bellą, powiadamia resztę bohaterów, że istnieje możliwość opracowania kontrzaklęcia korzystając tylko z naszyjnika, jednak byłby to proces dłuższy i w efekcie zniszczyłby wisiorek. W ten sposób twórcy stawiają Elsę przed niezmiernie ciekawym wyborem moralnym — dać szansę na przeżycie wszystkim z miasteczka kosztem życia Anny, czy też zaryzykować i uratować siostrę. Poprzez taki zabieg będą mogli pokazać bohaterkę (i nie tylko ją) od innej niż zazwyczaj strony.

Hak czai się z tiarą…

Tymczasem Titelitury i Hak zmierzają do baru, który wróżki obrały sobie za tymczasową bazę. Mroczny poleca piratowi ukryć się na zapleczu, natomiast sam wchodzi od frontu i próbuje przekonać Bellę, by z nim poszła. Jego plan jednak zawodzi (Bella jest taka potrzebna), w związku z czym postanawia zostać w środku i coś w międzyczasie wymyślić. A my oglądamy bardzo ładnie rozwiązaną montażowo sekwencję, w której machlojki Golda przeplatane są z ujęciami ukrywającego się, działającego wbrew sobie Killiana. Colin O’Donoghue gra ten moment znakomicie — na jego twarzy maluje się poczucie winy oraz niepokój, przez które przebija odrobina nadziei, że stanie się coś, co władzę Titeliturego nad nim przerwie.

Elsa staje przed wyborem.

Powracamy do biblioteki, w której trwa walne zgromadzenie. Reżyser wychodzi od krótkiego ujęcia Elsy, która wpatruje się w swój naszyjnik, a następnie zmienia ostrość i skupia się na reszcie ważnych mieszkańców Storybrooke, by wreszcie zmienić perspektywę i zaproponować zbliżenia.
Regina uważa, że należy oddać wróżkom naszyjnik, natomiast Emma jest zdania, że warto poszukać Anny. Przekonani przez Reginę Śnieżka i Książę podejmują jednak decyzję, by spróbować mniej ryzykownego rozwiązania. Czarna robota spada oczywiście na Emmę, która przekazuje decyzję Elsie. Elsa oddaje w tej sytuacji zawiniątko, w którym teoretycznie powinien znajdować się naszyjnik, a następnie niepostrzeżenie wchodzi do windy, a reżyser pokazuje, że tak naprawdę zatrzymała wisiorek siostry. Rzuca to na bohaterkę ciekawe światło, ale też trudno się dziwić, że podjęła taką, a nie inną decyzję. Z drugiej strony — teoretycznie wiedziała, dokąd prowadził naszyjnik, więc mogła swoje poszukiwania prowadzić od tej pory już sama. Sądzę jednak, że jej działania miały na celu zminimalizowanie ryzyka i zapewnienie sobie jak największej szansy odnalezienia Anny.

Błękitna Wróżka zawsze mile widziana.

Emma i spółka docierają do wróżek i natychmiast przekazują im zawiniątko z naszyjnikiem. Krótkie spojrzenie na zaniepokojonego Titeliturego i przeżywającego coś w rodzaju ulgi Haka (takie krótkie reakcje to coś, co bardzo lubię), a potem powrót do centrum sceny. Do bohaterów dociera, że nie dostali naszyjnika od Elsy (dziewczyna podmieniła go na kamyczki — tak ciężko było wymacać?). Spotyka się to z cudownie napisaną reakcją Reginy („Powinnam była wiedzieć, że nie można ufać blondynkom”), a potem wszyscy biorą się w garść i myślą, co tu począć. Emma proponuje szybko wrócić do biblioteki i odzyskać naszyjnik, jednak okazuje się, że wtedy będzie już za późno — ku zdenerwowaniu pozostałych. Zostaje więc tylko jedna możliwość: trzeba pomóc Elsie odnaleźć Annę, za co nieustraszona protagonistka panna Swan od razu się bierze. A na koniec znów na króciutko twarz Titeliturego, która wyraża chwilową ulgę.

Coraz bliżej Anny?

Kilka chwil później i Emma dobiega do Elsy, która nawet nie zdążyła jeszcze zniszczyć kamiennej ściany (a zatem panna Swan szybko biega, więc może zdążyłaby jeszcze z naszyjnikiem, ale nie wnikam..). Chwila skruchy, potem czary-mary i dziewczyny wychodzą na plażę, gdzie Anny ani widu ani słychu. Trzydzieści lat to jednak sporo czasu…

Coś licha ta czarna broda.
W przeciwieństwie do właściciela.

Przenosimy się do świata baśni. Hans wyjaśnia, że z pomocą informatorów udało mu się ubiec Annę i Kristoffa. W ten sposób przygotował wraz z piratami zasadzkę. Facet zaczyna porządnie działać na nerwy — i to nie tylko mnie, ale też Annie, co nie uchodzi uwadze Czarnobrodemu. Podchodzi do dziewczyny i mówi, że przypomina matkę. Opowiada, że Gerda wraz z mężem spotkali się z nim i chcieli wykupić Gwiazdę Życzeń. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że użyć może jej tylko osoba o czystym sercu. W ten sposób wychodzi na jaw wcześniejsza podróż rodziców Elsy — prawdopodobnie jakiś czas po nieudanej próbie wykorzystania Gwiazdy, wyruszyli w kolejną wyprawę, do Przystani Mgieł i tam spotkali się z Titeliturym.
Tak czy siak, Anna próbuje zyskać przychylność pirata i proponuje dać mu więcej złota w zamian za Gwiazdę. Jej zapędy znów hamuje Hans (Tyler Jacob Moore naprawdę dobrze go gra — jest tak samo irytujący jak wersja animowana), który oświadcza, że przejął złoto z arendellskiego skarbca. Wręcza Czarnobrodemu zapłatę i zapowiada, że Anna i Kristoff wybierają się teraz do śmierci, na co Kristoff sarkastycznie odpiera, że śmierć to nie miejsce. Hans jednak nie daje sobie w kaszę dmuchać i ostrzega, że dane będzie bohaterom się teraz o tym przekonać.

Hyc, do kufra. Ale przynajmniej ładnie obity.

Wciąż statek Czarnobrodego. Pirat wraz z załogą i pasażerami zdążył wypłynąć na pełne morze. Hans pokazuje miejsce zwane Cmentarzyskiem Posejdona — to tutaj zatonął statek rodziców Elsy i Anny (ciekawe, czy to właśnie Posejdon, który ma się w serialu pokazać w drugiej połowie sezonu, ma coś wspólnego ze śmiercią Gerdy i jej męża — to byłoby ładne nawiązanie do fanowskich teorii z „Krainą lodu” i „Małą syrenką”). Tutaj mają też zginąć Anna i Kristoff.
Czarnobrody przygotowuje kufer, w którym chce zamknąć dwójkę więźniów — tak by przypadkiem nie uratowała ich syrena (piratowi kiedyś tak się właśnie „poszczęściło”). Anna odgraża się, że Elsa wydostanie się w końcu z urny i odzyska królestwo. Hans hamuje jednak jej zapędy i mówi, że ma we władaniu armię i flotę, a nawet statek Czarnobrodego, Wesołego Rogera (wychodzi więc na to że Haka znowu ograbiono). Dodaje też, że minęło trzydzieści lat od zamrożenia Arendelle (a zatem akcja dzieje się równolegle do tej w Storybrooke), więc skoro do tej pory Elsie nie udało się uciec, to w przyszłości także jest to wątpliwe. Anna zdąży jeszcze mocno zdziwić się, że minęło aż tyle czasu, a następnie zostanie wraz z Kristoffem skrępowana i wrzucona do kufra, który potem wyląduje w wodzie.

Czas porzucić nadzieję?

Tymczasem w Storybrooke Elsa wciąż ma nadzieję, że uda jej się odnaleźć siostrę. Nagle jednak poświata zaklęcia lokalizującego gaśnie (czyżby zbiegło się to z wrzuceniem Anny do wody), co zasiewa w Elsie ziarno wątpliwości.

Efekty za szczęśliwe nie są…

Przenosimy się pod wodę (towarzyszą temu naprawdę kiepskie efekty specjalne), gdzie spadł kufer z Anną i i Kristoffem. Widzimy też butelkę z wiadomością od Gerdy. Następnie zaglądamy do wnętrza kufra (świetnie ustawiona kamera i dostosowane oświetlenie — tak, że ma się wrażenie ciasnoty). Anna i Kristoff mają mało czasu i ograniczone ruchy.

Próba charakterów…

I znowu plaża. Zaczynamy od ładnego ujęcia na Elsę (świetna praca kamery), która wchodzi w etap wylewania żali. Emma rozumie towarzyszkę, ale ostrzega, że zbliża się zaklęcie i lepiej schronić się w bezpiecznym miejscu. Elsa twierdzi jednak, że zasługuje na to by stało jej się coś złego.

Pora się poddać?

Kufer coraz bardziej napełnia się wodą. Kristoffowi udaje się uwolnić z więzów uwalnia się z więzów, a następnie pomóc też Annie. Ta jednak traci nadzieję i zaczyna składać mu śluby małżeńskie. Chłopak przerywa i mówi, że póki się nie wydostaną, Anna nie musi za niego wychodzić. Jest więc coraz bardziej dramatycznie i pozostaje coraz mniej czasu.

Ostatni akt desperacji.

Elsa, trzymając naszyjnik, mówi, że wciąż ma nadzieję i chciałaby, by jej siostra znalazła się u jej boku. Nagle naszyjnik znów rozbłyska światłem, a wokół zaczyna się dziać coś dziwnego. Kamera oddala się do góry i

Siostrzany przytulaniec.

Woda zalewa kufer niemal doszczętnie. Kristoff i Anna wyznają sobie miłość i nagle… przenoszą się na plażę do Storybrooke. Następuje wielkie pojednanie. Okazuje się, że wisiorek okazał się Gwiazdą Życzeń, którą niegdyś zdobyła Gerda, a serce Elsy było na tyle czyste (nawet pomimo, bądź co bądź, zdrady, jakiej się dopuściła), by spełniło się jej życzenie.
Emma przypomina o nadchodzącej klątwie i tym, że należy jak najszybciej zaprowadzić Annę do wróżek. Elsa chce jednak najpierw uściskać siostrę (w prawie taki sam sposób, jak robi to pod koniec „Krainy Lodu”). Tymczasem z oddali wypływa butelka z wiadomością od Gerdy, a twórcy coraz bardziej wzmagają ciekawość, co do jej zawartości. Szkoda tylko, że bohaterowie na razie niczego nie zauważają.

Czysto.

Bella dostaje sms-em wiadomość, że udało się odnaleźć Annę. Mimo wszystko zaczyna mieć wątpliwości co do tego, czy wróżki na pewno przygotują kontrzaklęcie na czas. Titelitury natychmiast korzysta z okazji (widać, że tylko na to czekał) i radzi żonie na wszelki wypadek się gdzieś schronić. Natychmiast zabiera ją z baru, dając jednocześnie dyskretny znak Hakowi do rozpoczęcia akcji. A co się stało z gadką „Jestem tu potrzebna”?

Prędko do wróżek.

Ładne ujecie na storybrooke’ową wieżę, a potem na główną ulicę miasteczka. Anna, Elsa, Kristoff i Emma zmierzają do baru, a po drodze szybko wymieniają się najważniejszymi informacjami o Zaklęciu Roztrzaskanego Wzroku. Na koniec jest jeszcze absolutnie cudowna wymiana zdań pomiędzy Anną i Elsą, które zwracają sobie uwagę na nietypowy wygląd świata, do jakiego trafiły — Jane Espenson, scenarzystka odcinka, jest w takich żarcikach genialna.

Biedna wróżka, tak bardzo się nie spodziewa.

Tymczasem Błękitna Wróżka przygotowuje magiczne mikstury, jakie będą zapewne potrzebne do kontrzaklęcia. Tuż za nią na moment widać Haka (takie w gruncie rzeczy horrorowe rozwiązanie), który przygotowuje tiarę i przystępuje do dzieła. Reżyser nie pokazuje jednak tego wprost i pozostaje przy Błękitnej Wróżce. Czasem akcję obserwujemy z jej perspektywy, czasem kamera umiejscowiona jest tuż przed nią. Dzięki krótkim, dynamicznym ujęciom doskonale udaje się utrzymać napięcie.
Bohaterka chowa się za ladą, próbuje uciec, aż w końcu Hak i ją dopada, a zanim użyje na niej tiary, zdąży jeszcze wybąknąć przeprosiny. Colin O’Donoghue znakomicie ten moment gra.

Pora przygotować się na najgorsze.

Anna, Elsa, Kristoff i Emma docierają do baru, ale zastają tam tylko bałagan. Panna Swan natychmiast wysnuwa wniosek, że to Królowa Śniegu pokrzyżowała im szyki i teraz trzeba przygotować się na najgorsze. Szkoda tylko, że nie spojrzała za ladę, za którą skrywa się Hak. I że nie zastanowiła się, gdzie są Bella i Titelitury… No, ale kryzys takim rozważaniom nie jest pomocny.

Ależ ten Mroczny niecny…

Tymczasem Titelitury zabiera Bellę do swojego sklepu i każe jej zostać w środku. Obiecuje, że uda im się przetrwać niebezpieczeństwo i będą szczęśliwi. Oczywiście tak naprawdę zamierza zrealizować swoje plany i zostawić Storybrooke na pastwę losu. Ale przynajmniej zabierze ze sobą Bellę i Henry’ego…
Bella wchodzi do sklepu, a Titelitury pieczętuje wejście magią. Chwilę później dociera do niego Hak, który stara się zrozumieć, dlaczego Mroczny wybiera władzę ponad miłość. Titelitury wyraźnie jednak zaznacza, że zależy mu na obu tych rzeczach, a ponieważ może, będzie także je obie mieć. Znów widać, jak znakomicie skonstruowano bohatera. Z jednej strony jest zdolny do wyższych uczuć, ale jednocześnie magia stanowi dla niego tak wielkie uzależnienie, że nie jest w stanie z niej zrezygnować. Stara się więc pogodzić te dwie rzeczy, które, zdawałoby się, są ze sobą sprzeczne. Tiara daje mu taką możliwość.
Hak jest już zmęczony kontrolą Titeliturego i pragnie, by Mroczny go zabił. Ten potrzebuje jednak jeszcze kilku rzeczy od pirata i pozbędzie się go dopiero rano. Z przekąsem życzy mu miłego ostatniego dnia.

Spotkanie po latach.

Hak odwraca głowę i następuje zmiana sceny (uwielbiam takie przejścia). Emma i spółka docierają na posterunek szeryfa. Znajdują się tam Śnieżka i Książę, którzy ponoć mają jakiś plan w związku z Zaklęciem Roztrzaskanego Wzroku.
Książę od razu rozpoznaje Kristoffa i Annę (i odwrotnie, w dodatku Anna nie szczędzi komentarza na temat obecnej i dawnej fryzury — ach ta Jane Espenson), a następnie przedstawia im Śnieżkę oraz Neala, a także Emmę (ale przecież już się poznały) jako swą córkę. Anna przyjmuje to ze zdziwieniem, ale przecież nie czas na wyjaśnienia.
Emma pyta rodziców o ich plan. Śnieżka odpowiada, że najlepszym możliwym rozwiązaniem będzie odizolowanie każdego mieszkańca. Wraz z Księciem zostanie zamknięta w celach, Kristoffowi proponują przykuć się kajdankami do biurka.
Panna Swan oczywiście nie chce, żeby właśnie tak to wyglądało, ale matka mówi, że w nią wierzy. Powierza jej w opiece małego Neala i jest pełna nadziei, że Emma coś wymyśli i znów wszystkich ocali. Ponadto zapewnia, że nie boją się jej magii i są przekonani, że zrobi z niej dobry użytek. Tym samym ostatecznie zamyka się wątek akceptacji wśród najbliższych, który był tak ważny dla tej połowy sezonu. Doskonały komentarz stanowi dla tego kwestia Elsy, która mówi Emmie, że ma wspaniałych rodziców — przebija przez te słowa pewien żal, że Gerda i jej mąż jednak do takiej akceptacji wobec Elsy nie byli zdolni.
Na posterunek przybywa Hak, który mówi Emmie, że pragnie jeszcze raz zobaczyć się z nią, zanim uderzy zaklęcie. Tak naprawdę, chce zobaczyć ją ostatni raz przed śmiercią, ale oczywiście bohaterka o tym nie wie. Para wymienia pocałunek, a Killian ma świadomość, że jest to dla niego ostatni raz u boku ukochanej.
Tymczasem do miasta zbliża się zaklęcie. Anna wygląda przez okno i potwierdza, że nie pozostało już dużo czasu (bardzo fajnie wykorzystano tu fakt, że nadchodząca klątwa odbija się w oknie). Śnieżka i Książę łapią się za dłonie.

Henry ubezpieczony.

Ratusz. Regina zamyka Henry’ego w głównej sali. Chłopiec obiecuje, że to nie koniec Operacji Mangusta i że po wszystkim wznowią poszukiwania autora Księgi Baśni. Kobieta żegna się z synem i pieczętuje miejsce magią.
Wychodząc Regina spotyka na korytarzu Robina. Mówi mu, że idzie zamknąć się w krypcie i radzi trzymać się jak najdalej. Robin zapewnia, że wszyscy są bezpiecznie odizolowani, a sam zamierza przykuć się do drzewa. Może jednak zostać u boku ukochanej. Regina kategorycznie mu tego zabrania, na co mężczyzna odpowiada, że się jej nie boi. Bohaterka twierdzi, że powinien i ze smutkiem w oczach odchodzi (znakomicie jest to zagrane przez Parillę). Regina oczywiście zdaje sobie sprawę, że Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku przebudzi w niej dawne demony i nie chce, by Robin ją taką widział.

Śnieżka i Książę razem do ostatnich chwil.

Znów posterunek. Śnieżka prosi Księcia, by nie puszczał jej dłoni. Ten zapewnia, że żadne zaklęcie nie wejdzie pomiędzy dwie połówki tego samego serca. To ładne nawiązanie do trzeciego sezonu, ale oczywiście rzeczywistość zweryfikuje słowa Księcia.

Wszyscy gotowi na uderzenie klątwy.

Czas na bardzo ładny montaż równoległy. Na migawkach widzimy Henry’ego w ratuszu, potem Bellę w sklepie, Robina przy drzewie, Haka i Titeliturego na ulicach miasta, Reginę w krypcie oraz Ingrid, która kończy zaklęcie. Następnie z nieba spadają kawałki stłuczonego lustra — co dość ładnie wygląda. Oczywiście całej sekwencji towarzyszy piękna muzyka Ishama.

Na koniec zagubieniowo.

I ostatnia scena na posterunku. Do pomieszczenia dociera klątwa. Śnieżka i Książę wpatrują się w siebie do ostatniej chwili i trzymają za ręce. Wreszcie odłamki wpadają im do oczu (jest oczywiście nawiązujące do „Zagubionych” zbliżenie), a para przestaje się ściskać i zaczyna spoglądać na siebie z odrazą. Świetnie pokazana, doskonale zagrana i przede bardzo inteligentnie pomyślana scena końcowa, która jak nic oddziałuje na emocje. I to w gruncie rzeczy prostymi środkami.

MANIAK KOŃCZY


I to tyle na dziś. Zabieram się za następne notki i oczywiście dwie pozostałe streszczenio-analizy.

Komentarze