Maniak ocenia #246: "Once Upon a Time" S04E15

MANIAK ZACZYNA


Królowe Ciemności, czyli aż trzy główne czarne charaktery, które przeprowadzają inwazję na Storybrooke (no dobra, z tą inwazją to taka tylko figura retoryczna), to pomysł bardzo dobry, ale też trudny do realizacji. Przede wszystkim ciężko te postaci dobrze zbalansować, co widoczne było od samego początku sezonu. Kiedy Diaboliny jeszcze nie wskrzeszono, prym wiodła Cruella; kiedy zaś Diabolina powróciła do świata żywych, to właśnie ona zwracała największą uwagę. Urszula, choć zdecydowanie ciekawa i mająca ogromny potencjał, gdzieś tam ginęła w tle. Nie jest to wina aktorki — Merrin Dungey jest naprawdę świetna i ma na Urszulę doskonały pomysł. Nie, wina stoi trochę po stronie scenarzystów. I właśnie piętnastym odcinkiem czwartego sezonu chcą oni tę winę odkupić. Przygotowują więc odsłonę poświęconą właśnie Urszuli, w której serwują ciekawą reinterpretację „Małej Syrenki” oraz odwołują się do Disneya. Jak wychodzi?

MANIAK O SCENARIUSZU


Regina wciąż infiltruje Królowe Ciemności i Golda. Udaje jej się ostrzec Emmę i spółkę o powrocie Titeliturego, jego planach oraz Auguście. Bohaterowie postanawiają ruszyć więc na ratunek porwanemu Augustowi, a Hak próbuje dowiedzieć się czegoś od Urszuli, składając jej niecodzienną propozycję. W retrospekcjach dowiadujemy się zaś o początkach morskiej wiedźmy.
Scenariusz napisali Dana Horgan (to drugi tekst, który napisała dla „Once’a”) oraz Andrew Chambliss (dla którego to już kolejna przygoda z serialem). Tytuł brzmi: „Poor Unfortunate Soul” („Biedna, nieszczęśliwa duszyczka”) i nawiązuje do „Małej Syrenki” Disneya, a dokładniej śpiewanej przez Urszulę piosenki.
Najciekawsza część odcinka? Zdecydowanie retrospekcje. Otrzymujemy niezwykle pomysłową genezę Urszuli, pełną ukłonów w stronę animowanej „Małej Syrenki”. Ukłonów nie tylko na poziomie symboliki, czy cytatów (są nawet piosenki!), ale przede wszystkim na poziomie fabuły. Pod wieloma względami historia Urszuli to odwrócona historia Ariel, przy czym nacisk położono przede wszystkim na relację ojciec-córka. I wyszło to naprawdę znakomicie mimo, że nie obyło się od kilku uproszczeń i malutkich nielogiczności. Do tego świetnie zaangażowano w całość Haka.
Kontynuacja tej historii, czyli wątek umowy Urszuli i Haka także skonstruowano bardzo dobrze. Na drodze bohaterów postawiono ciekawe przeszkody, a sposób w jaki sobie z nimi radzą, wiele o nich mówi. Możemy przede wszystkim przyjrzeć się Hakowi i jego nieustannej walce o to by nie zboczyć ze ścieżki dobra, ale i postać Urszuli została napisana doskonale i perfekcyjnie połączono jej wątek z retrospekcjami. No i po raz kolejny podano w wątpliwość to czy Autor jest rzeczywiście potrzebny czarnym charakterom.
A propos Autora jego poszukiwania zmierzają w intrygującą stronę. Odcinek przynosi pierwsze odpowiedzi odnośnie jego lokalizacji i trzeba przyznać, że scenarzyści przygotowują bardzo pomysłową intrygę. A jak ją świetnie wplatają w nią losy bohaterów: Augusta, Titeliturego oraz przede wszystkim Reginy.
No i jest też wątek misji ratowniczej. Może nie poświęcono mu szczególnie dużo miejsca, ale zdecydowanie warto mu się przyjrzeć z bliska przede wszystkim ze względu na ciekawe spojrzenie na Emmę.

MANIAK O REŻYSERII


Reżyseruje Steve Pearlman do tej pory producent serialu. „Poor Unfortunate Soul” to jego reżyserski debiut i Cóż, trochę to po odcinku widać.
Żeby było jasne całość ogląda się przyjemnie, jest kilka rozwiązań bardzo inteligentnych i sporo scen skonstruowanych tak, by jak najlepiej trzymały w napięciu. Ale jest też trochę pomysłów jednak chybionych. Pearlman czasem zapomni o dobrodziejstwach zbliżeń, a czasem zastosuje montaż rodem z komedii, który zupełnie nie będzie pasować do danej sceny. Widać, że rękę ma niewprawioną, a twórcy serialu nie zawsze nad nim czuwali. Ale ma potencjał, więc chętnie zobaczę kolejne podejścia.

MANIAK O AKTORACH


To odcinek Urszuli, ale o dziwo nie Merrin Dungey wiedzie w nim prym, a Tiffany Boone, która wciela się w młodszą wersję tej bohaterki. Znana z „The Following” aktorka sprawia w „Poor Unfortunate Soul” wrażenie niezwykle sympatycznej, otwartej oraz odważnej. Tym ciekawiej obserwuje się, jak te cechy zdają się coraz bardziej słabnąć. Boone jest w tym naprawdę przekonująca. A do tego przepięknie śpiewa. Przynajmniej w studiu.
A jak wypada Merrin Dungey? Na pewno wyraziściej niż ostatnio. Aktorka dostała od scenarzystów więcej możliwości, z czego korzysta. I udaje jej się pokazać wiele obliczy Urszuli, a każdym z nich potrafi zaskoczyć i zachwycić. Do tego świetnie jest bardzo konsekwentna w realizacji konkretnego pomysłu na postać, co należy z pewnością pochwalić.
Gościnie występujący jako Posejdon Ernie Hudson („Oz”) ma jeden wielki atut, który od razu uwiarygadnia jego rolę: niesamowity, donośny głos. A jeśli dodać do tego solidną posturę i sposób, w jaki aktor wywołuje respekt, to mamy przepis na rolę bardzo dobrą. I rzeczywiście taka jest.
Znakomicie spisuje się Colin O’Donoghue. Jest jako Hak jednocześnie wrażliwy i rozważny, ale też łatwo traci nad sobą panowanie. I chyba wtedy aktor wypada najbardziej interesująco, bo niesamowicie się emocjonalnie otwiera i daje zajrzeć w głąb psychiki swojego bohatera
Robert Carlyle nie ma tym razem szansy pobawić się swoją rolą w retrospekcjach, ale to nie szkodzi, bo dostaje kapitalny materiał w scenach w Storybrooke. Jego pan Gold staje się groźny i sadystyczny w bardzo prawdziwy sposób i wierzcie ogląda się to niesamowicie.
Do „Once’a” po dużej przerwie powraca Eion Bailey jako August/Pinokio. Musze powiedzieć, że tęskniłem za tą postacią. I choć może Bailey nie jest aktorem najwyższych lotów, to sprawdza się w odcinku na tyle poprawnie, że da się na pewne braki przymknąć oko.
Fantastycznie gra Lana Parilla. Sporo musi pokazywać widzom na poziome gestów i spojrzeń, co czyni naprawdę dobrze i przekonująco. Do tego z zupełną lekkością rzuca znakomitymi jednolinijkowcami, potrafiąc naprawdę rozbawić.
Victoria Smurfit i Kristin Bauer van Straten tym razem mają mniej do roboty. Boli szczególnie zepchnięcie na drugi plan Bauer, ale z drugiej strony, sporo korzysta na tym postać Urszuli. Tak czy siak aktorsko obie panie spisują się dobrze.
Jennifer Morrison, Ginnifer Goodwin i Josh Dallas dostają kilka przeciekawych scen, w których czuć rosnąca napięcie pomiędzy Emmą a jej rodzicami. Aktorsko najlepiej sprawdza się Goodwin, ale i Morrison jakoś sobie radzi. A Dallas jak to Dallas jest.
Gościnnie pojawia się na moment Joanna Garcia Swisher jako Ariel. Wprowadza mnóstwo pozytywnej atmosfery i miło po raz kolejny ją spotkać.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Zdjęcia, jak zawsze w „Once Upon a Time” zachwycają przede wszystkim żywością kolorów oraz płynnością prowadzonej kamery. Szkoda, że nie zawsze kadr skomponowany jest tak, by widz mógł z niego wszystko dobrze odczytać, ale to już wina reżysera.
Montażowo ok, poza realizacją kilku nietrafionych pomysłów reżysera. Szybkie przejścia od sceny do sceny, sugerujące upływ czasu może i sprawdzają w lżejszych sekwencjach, ale tutaj zupełnie nie wyczuto odpowiedniego momentu.
O kostiumach chyba nie muszę wspominać. Warto przede wszystkim spojrzeć na majestatycznego Posejdona, bo to on robi największe wrażenie. Do tego dochodzą świetne rekwizyty (inspirowane „Małą syrenką”) oraz całkiem udana scenografia. Mniej w niej komputera, a więcej dobrze zaaranżowanych wnętrz oraz plenerów.
No i muzyka! Zachwyt wzbudzają nie tylko cudowne utwory Marka Ishama, ale też pomysłowe aranżacje piosenek z „Małej Syrenki”, jak „Pieśń Marynarzy” czy „Naprawdę chcę”.

MANIAK OCENIA


„Poor Unfortunate Souls” ma kilka uchybień na poziomie reżyserii oraz malutkie nielogiczności w scenariuszu. Jednocześnie jest to jednak odcinek tak dobrze oddziałujący na emocje, że musi dostać:

DOBRY

PS. Jeśli seans macie już za sobą, to zajrzyjcie też do mojej analizy!

Komentarze